Dzisiejszy temat dość kontrowersyjny!
Jakby nie patrzył!
Ustawa weszła/wyszła? Troszkę się gubię. Aczkolwiek chciałabym wam przybliżyć trochę temat in vitro czyli inaczej zapłodnienia pozaustrojowego. Na zakończenie oczywiście nie powstrzymam się od komentarza, ale nikt z nim nie musi się zgadzać ;) Post zostanie podzielony na dwie części, ze względu na to, że chcę przedstawić troszkę więcej informacji niż suche fakty.
Zaczynajmy bo czas goni ;)
Pewnego czasu natknęłam się na wywiad z profesorem Stanisławem Cebratem i bardzo mi się spodobał. Do tego stopnia, że zakupiłam jego książkę - "Człowiek przejrzysty czyli jego problemy z własną genetyką". Wywiad możecie przeczytać tutaj
źródło: http://8.s.dziennik.pl/pliki/6453000/6453022-in-vitro-643-385.jpg |
Zacznijmy od tego, że in vitro nie jest wcale takie młode jak mogłoby się wydawać. Pierwszym organizmem a dokładniej zwierzęciem, które urodziło się metodą in vitro były króliki i badania te przeprowadzono w połowie lat pięćdziesiątych XX wieku. Później przeprowadzano badania na innych zwierzętach, aż w 1978 roku urodził się pierwszy człowiek..
W Polsce głównie słyszymy nazwę in vitro, w języku angielskim - ART (Assisted Reproductive Technology). Również w późniejszym poście będzie mowa o ICSI czyli o zapłodnieniu pozaustrojowym, gdzie wstrzykiwany jest plemnik do cytoplazmy komórki jajowej.
Zanim przejdziemy do poszczególnych etapów zapłodnienia pozaustrojowego, chciałabym żebyście zastanowili się nad tym jakie są kryteria odnośnie in vitro. Czyli kto może zostać zakwalifikowany do tej metody?
Wcześniej z metody in vitro mogły korzystać pary, które były niepłodne. Miało im to dać możliwość "posiadania" własnego (genetycznie) dziecka, ale tylko wtedy kiedy inne metody nie dawały rezultatów. Pary niepłodne to takie, które po roku/dwóch regularnego współżycia nie zachodziły w ciąże (oczywiście bez antykoncepcji wszelakiej). Przyczyna może być po stronie kobiety, mężczyzny jak i obojga.
Ale nagle ktoś wpadł na pomysł, że przecież można by tą lukę "prawną" troszkę poszerzyć na pary, które genetycznie do siebie nie pasują. Mam na myśli to, że oboje posiadają defekt recesywny/dominujący w danym locus. Czyli jeśli oboje będą posiadali dany gen to wtedy będzie większe prawdopodobieństwo urodzenia chorego dziecka. Tam tam tam.. trochę mi tu zalatuje GMO.. Genetycznie modyfikowanym organizmem.. wiecie dlaczego? Pozwólcie, że wyjaśnię wam to na przykładzie.
Otóż mamy chorobę recesywną - Hemofilię.Recesywną to znaczy, że dziewczynka będzie chora w momencie, którym będzie posiadała dwa allele "h", natomiast chłopiec będzie chory gdy będzie posiadał tylko jeden "h". Allel ten znajduje się na chromosomach sprzężonych z płcią. Co za tym idzie.. jeśli mamy matkę, która jest heterozygotą Hh (nosicielka) i zdrowego ojca H(-) to w przypadku urodzonych dziewczynek będą one nosicielkami, ale będą zdrowe lub będą całkowicie zdrowie. Natomiast w przypadku chłopca jest 50% szans, że albo urodzi się chory albo zdrowy.
źródło: http://static2.opracowania.pl/images/187464/krzy%C5%BC%C3%B3wka_ ilustruj%C4%85ca_zasady_dziedziczenia_hemofilii_2.jpg |
Wracając.. w momencie wykonywania in vitro możemy sobie wybrać odpowiedni zarodek, żeby nie był narażony na chorobę. Jedyną różnicą między GMO, którego się tak wszyscy boją a in vitro jest taka, że w definicji GMO mamy jasno zaznaczone, że GMO to "organizm inny niż człowiek". Komentarz? zbędny!
Bawiąc się w Boga (wybierając zarodki, usuwając geny) wpływamy sztucznie na naszą populację. W ten sposób możemy zniszczyć heterozygoty czy homozygoty. Z jednej strony wydaje się to całkiem dobre. Skoro udałoby się daną chorobę wyeliminować ze środowiska.. Aczkolwiek tak naprawdę nie wiemy jak środowisko na takie zmiany zareaguje.
To teraz przejdźmy do przebiegu procedury in vitro:
Ogólnie procedura in vitro wydaje się dość prosta. Składa się z kilku etapów. W pierwszym etapie matka dziecka musi zostać przygotowana hormonalnie, aby jej pęcherzyki Graffa zaczęły dojrzewać w jednym cyklu miesiączkowym. Następnie pęcherzyki są pobierane.
W kolejnym etapie komórki jajowe umieszcza się w zawiesinie z plemników co umożliwia zapłodnienie komórki przez JEDEN plemnik. Wtedy też powstaje zygota.
Zygota umieszczana jest w inkubatorze, gdzie dochodzi do jej podziałów. Wtedy powstaje zarodek. Ostatni etap to przeniesienie zarodka do macicy a pozostałe zarodki zostają zamrożone w ciekłym azocie. W ten sposób można przechowywać je wiele lat. Po rozmrożeniu będzie można przenieść je do macicy.
[Skoro drogi czytelniku jesteś w tym miejscu, pamiętaj, że to co podaje to "suche" naukowe fakty, trochę nad wyraz, aby pokazać do czego ta metoda może zmierzać. Wiem, że są sytuacje, w których to kobieta jest niepłodna, ze względu na niedrożność jajowodów i tutaj "wystarczy" kobietę poddać indukcji hormonalnej a następnie "sztucznie" wprowadzić plemniki do pęcherzyka. Bardziej martwią mnie jednak wybory niektórych ludzi, czy to wybór płci czy innych cech genetycznych przyszłego dziecka.]
W dzisiejszym poście poruszę jeszcze tylko dwa aspekty odnośnie in vitro.
Po pierwsze czy znamy (ze strony naukowej) wpływ warunków zapłodnienia?
Przeprowadzono badanie na myszach, jednej grupie pozwolono robić to co umieją najlepiej, a następnie pobrano zygoty i hodowano je w warunkach laboratoryjnych. Druga grupa myszy brała pośredni udział, ponieważ tutaj do zapłodnienia doszło dzięki in vitro. Podsumowując różnica pomiędzy tymi zarodkami była tylko w momencie (miejsca) zapłodnienia, reszta była taka sama. Okazało się, że około 1000 genów w zarodkach po zapłodnieniu in vitro miało inną aktywność niż w tych naturalnych zarodkach. Oczywiście badania są na początkowym etapie, więc tak naprawdę nie wiemy czy ma to jakieś znaczenie oraz za co te geny odpowiadają,
Ostatnim już aspektem na dzisiaj będą ciąże mnogie. Nie wiem czy pamiętacie (bo ja nie pamiętam czy, w którejś z notek o tym pisałam) w każdym bądź razie jeśli kobieta bierze tabletki antykoncepcyjne i przestanie je brać i od razu zajdzie w ciąże, to jest duże prawdopodobieństwo, że ciąża będzie bliźniacza. Dlaczego? Dlatego, że kiedy kobieta odstawi tabletki jej organizm wraca do produkcji jajeczek/pęcherzyków i czasem troszkę się gubi i wypuszcza oba na raz. Przez co dochodzi do zapłodnienia dwóch pęcherzyków i rozwija się ciąża bliźniacza.
Podobnie jest w przypadku ART. Skoro z "probówki" bierzemy zarodek i aplikujemy go do macicy jest duża szansa, że nie "przyjmie" się i ciąża się nie rozpocznie. Dlatego "wstrzykuje" się dwa, trzy a nawet więcej zarodków. To tak jak z warzywami.. sadzi się więcej bo i tak nie każde się przyjmie :D (wybaczcie za skojarzenie). Co ciekawe, bliźniaki te będą genetycznie różne, ze względu na to, że rozwijają się z różnych zygot, a nie tej samej.
Oczywiście "nauka" poradziła sobie i z tym. Bo jak już wstrzykniemy powiedzmy 3 zarodki i wszystkie się przyjmą to wtedy prowadzona jest aborcja selekcyjna. Czyli wybierane są te zarodki, które zostają usunięte.
Powiało grozą ;)
Na dziś to wszystko. W następnej notce dowiecie się więcej na temat wad genetycznych a także na temat imprintingu rodzicielskiego inaczej nazywanego piętnowaniem rodzicielskim.
Trzymajcie się cieplutko!
Źródło:
1. Cebrat.S, Cebrat.M, Człowiek przejrzysty czyli jego problemy z własną genetyką, Kubajak, 2012, s.74-84